Logo Gmina Administracja Publiczna Adam Szulc Procedury sanacyjne w Jednostkach Administracji Publicznej - Marketing Prawny

Wykorzystywanie Ustawy

W pewnej gminie wiejskiej, nazwijmy ją X, wyjątkowo złośliwi radni opozycyjni, z poduszczenia jak to zwykle bywa – byłego włodarza, osobistego, odwiecznego  wroga obecnie urzędującego Wójta, próbowali uprzykrzyć życie urzędnikom, zasypując ich wnioskami o udostępnienie informacji publicznej. Informacje należało udostępniać wnioskującym w formie przez nich wskazanej i w tak szerokim  zakresie, że kilku urzędników, gros swojego czasu poświęcało na odpowiedzi na wnioski w tym przedmiocie. Ktoś kto zna specyfikę małego urzędu gminnego, ogromną ilość przetwarzanych w nim informacji publicznych oraz konieczność zachowania dyspozycji dot. np. ochrony danych osobowych, wie że przygotowanie odpowiedzi na pewnego rodzaju wnioski, może być wyjątkowo pracochłonne, a czasami wręcz niemożliwe. Biorąc jeszcze pod uwagę 14 dniowy termin na udostępnienie informacji,  oraz sankcje karne jakie ustawodawca przewidział mamy pełny obraz tego co działo się w tym urzędzie. Czasem trzeba było nawet zostawać po pracy, dlatego niezadowolenie kadry rosło, i kumulowało się ono oczywiście na osobie Wójta, wszak wszyscy wiedzieli że całe to zamieszanie ma uderzyć w Niego, a odpowiedzi na wnioski nikt nawet nie czyta, jako że wnioski są tak naprawdę nie ad rem ale ad persona. 
I choć cel ustawy o dostępie do informacji publicznej wydaje się bardzo szczytny, streścić go można jednym stwierdzeniem „im większa przejrzystość” tym mniejsza korupcja, to w tym przypadku niecne zamiary wypaczyły cel i w świetle prawa gwałcono intencję ustawodawcy marnując kilogramy papieru i drogocenny czas urzędników. I byłoby tak dalej, może do kolejnych wyborów, gdyby ktoś nie zwrócił uwagi na niewinnie wyglądająca dyspozycję o dostępie do informacji publicznej, która w art. 10 ust. mówi: informacja publiczna, która  nie została udostępniona w Biuletynie Informacji Publicznej , jest udostępniana na wniosek”. Dla niewtajemniczonych Biuletyn Informacji Publicznej, w skrócie  BIP to oficjalna strona internetowa urzędu której strukturę i zakres precyzuje ustawa, a która w przyszłości ma być czymś w rodzaju elektronicznego urzędu. Tak więc traktując  In contario, wyżej powołany przepis, wszystko to co jest udostępnione w Internecie w Biuletynie (BIP) nie musi być udostępniane na wniosek. Logiczne rozumowanie nasunęło więc rozwiązanie: udostępnijmy wnioskowane informacje w Internecie i w odpowiedziach na wnioski piszmy tylko że „na mocy art. 10 ustawy……, odsyłamy do Biuletynu informacji Publicznej pod adres…….., gdzie znajduje się informacja publiczna będąca przedmiotem wniosku”. 
Tak jak do tej pory, martwiono się w Urzecie tym aby NIK, kontrolując urząd nie wskazał braków w Biuletynie (których w stosunku do zakresu precyzowanego ustawowo było rzeczywiście niewiele) tak naraz troską urzędników stało się zamieszczenie w Biuletynie jak największej ilości informacji, skanowano prawie wszystko, zatrudniono nawet praktykantkę, która zajmowała się tylko skanowaniem dokumentów. Usługodawca utrzymujący do tej pory Biuletyn nie mógł zrozumieć co nagle się stało, dlaczego coś co do tej pory było traktowane jako piąte koło u wozu nagle stało się oczkiem w głowie. Kiedy już umieszczono w Biuletynie prawie wszystko, a jego zasoby urosły do olbrzymich rozmiarów, radni opozycyjni odsyłani do Biuletynu, doszli do wniosku, że  nie tędy droga… wszystko ucichło, znowu zapomniano o udostępnianiu informacji i tylko  kontrolerzy NIK badający w jakiś czas potem spełnianie dyspozycji ustawy w zakresie udostępniania informacji w Biuletynie w tejże gminie,  nie mogli się nadziwić że Biuletyn tak małej gminy może być aż tak pełen informacji, nawet ponad najbardziej rygorystyczne interpretacje dot. jego wymaganej zawartości.
Przykład ten, choć zwracamy uwagę że wszelkie podobieństwa są przypadkowe, a wnioski porównawcze nieuzasadnione, obrazuje, że nie wszystko co związane z Biuletynem musi być utrudnieniem dla urzędników, a wręcz przeciwnie. Z kolei z punktu widzenia interesu społecznego nikt już nie kwestionuje, iż poza przypadkami wykorzystywania ustawy w celach jak opisano wyżej, dostęp do informacji publicznej jest warunkiem koniecznym (conditio sine qua non) sprawnego sprawowania władzy w dobie mass mediów nieustannie żądających nowych informacji i podających jakże często informacje nieprawdziwe, które obywatel powinien szybko weryfikować we własnym zakresie.  Rzeczywistość dotycząca nowych możliwości weryfikacji informacji kształtuje się na naszych oczach. Obywatel, biegle posługujący się Internetem jest w stanie w ciągu, maksymalnie kilku godzin zweryfikować prawdziwość każdej informacji medialnej, i tak np. to że badania dot. ustalenia ojcostwa dziecka Anety K. w przypadku posła Łyżwińskiego wykazały wynik ujemny, Internauci komentowali w sieci jakimś sposobem, wiele godzin przed ogłoszeniem oficjalnego oświadczenia w tej sprawie. 
W  ustawie o dostępie do informacji publicznej bardzo szeroko i nieprecyzyjnie, moim zdaniem zdefiniowano pojęcie informacja publiczna, zabezpieczając się w maksymalnym zakresie poprzez rozszerzenie tego pojęcia. Mianowicie, art. 1 tejże ustawy mówi: „Każda informacja o sprawach publicznych stanowi informacje publiczną w rozumieniu ustawy i podlega udostępnieniu na zasadach i w trybie określonych w niniejszej ustawie”. Przedmiot informacji publicznej sprecyzował Naczelny Sad administracyjny w wyroku z dnia 30 października 2002 r., w którym określono iż „informację publiczną stanowi każda wiadomość wytworzona przez szeroko rozumiane władze publiczne oraz osoby pełniące funkcje, a także inne podmioty, które tę władzę realizują lub gospodarują mieniem komunalnym lub majątkiem Skarbu Państwa w zakresie tych kompetencji. [także] Akta sprawy administracyjnej (jako odnoszące się do działania podmiotów publicznych, tj. organów administracji publicznej) stanowią informację publiczną.”
Tak rozumiana informacja publiczna daje możliwość wglądu we wszystkie sprawy związane z funkcjonowaniem władzy, na wszystkich jej szczeblach i dzięki rewolucji informatycznej jaka miała miejsce ostatnimi czasy, daje świadomemu Obywatelowi instrumenty do pełnej kontroli społecznej.
Ta powszechność dostępu do informacji , oraz łatwość w korzystaniu z elektronicznych środków porozumiewania się na odległość, dają nieograniczone możliwości kontroli obywatelskiej, które mogą stanowić nie lada problem dla urzędu. Dla przykładu-de lege lata – można rozważyć problem wniosku o udostępnienie informacji publicznej, podpisanego bezpiecznym kwalifikowanym podpisem (równoważnym zgodnie z ustawą o podpisie elektronicznym) z podpisem odręcznym, i wysłania go równocześnie do kilkuset urzędów. Bez względu na interes prawny i faktyczny wnioskującego (art. 2 ust. 2 ustawy o dostępie do informacji publicznej), po 1 maja 2008 r. (kończy się wtedy vacatio legis dot. art. 58 ust. 2 ustawy o podpisie elektronicznym), wniosek taki będzie wszczynał sprawy, we wszystkich urzędach do których został wysłany. A za pomocą poczty elektronicznej, można bez większych problemów w ciągu doby wysłać kilkaset takich wniosków.
Dlatego tak ważnym staje się, opracowanie odpowiednich mechanizmów w urzędach, które dzięki, m.in. elektronicznym obiegom dokumentów, pozwolą na automatyzację przygotowywania odpowiedzi w terminach ustawowych.
Dodatkowo, problemem będzie, wysyłanie poświadczeń odbioru i zapewnienie pracy elektronicznego urzędu przez 24 godziny na dobę. Wszystko to są zadania trudne do wykonania, szczególnie w gminach wiejskich, ale ich niewykonanie, w dobie informatyzacji, może za kilka lat spowodować olbrzymie problemy w kontakcie z Obywatelem.
W urzędzie gminy wiejskiej, gdzie jest kilka komputerów, na kilkudziesięciu urzedników , i personel niewyszkolony w zakresie narzędzi informatycznych, oraz radni nierozumiejący potrzeby wydatkowania środków na informatyzację, sprawy elektronicznego obiegu dokumentów  mogą wydawać się niewykonalne. Można utwierdzić się w tym przekonaniu, szczególnie kiedy czyta się  Rozporządzenie Prezesa Rady Ministrów z dnia 29 września 2005 r. w sprawie warunków organizacyjno-technicznych doręczania dokumentów elektronicznych podmiotom publicznym. Jednakże stopniowe, metodyczne wdrażanie kolejnych etapów, pokazuje że tam gdzie wykonują te usługi doświadczone firmy, zadanie jest łatwe do realizacji, wymaga tylko co najmniej 2 letniego okresu wdrażania.
Większość urzędów, według mojej oceny jest już bardzo dobrze przygotowana do realizacji tych zadań, a największym kapitałem naszych jednostek samorządu terytorialnego jest zaprawiona w bojach kadra kierownicza, która często realizuje zadania, które z punktu widzenia dostępnych środków, wydają się niemożliwe do realizacji.
Najlepszym dowodem tego jest to, że kiedy większość gmin wiejskich posiadała już swoje Biuletyny Informacji Publicznej (zrealizowane zgodnie z dyspozycjami stosownych aktów prawnych), poprzedni prezydent RP wraz ze swoją Kancelarią, prawie dwa lata opróżniał się z realizacją wymogów ustawowych dot. Biuletynu, co potwierdził  swym orzeczeniem Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie (treść wyroku można przeczytać w portalu www.gmina.pl).
Tak więc przeszkodą nie są pieniądze lub wielkość urzędu, przeszkoda jest najczęściej , brak zrozumienia korzyści płynących z wdrażania nowoczesnych rozwiązań informatycznych.
 

Adam Szulc 

Akceptuję

Polityka Plików Cookies...